Mit ognia towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów i przetrwał do naszych czasów w postaci pięknej metafory ogniska domowego. Ogień jednoczył zgromadzonych wokół niego ludzi już w prehistorii, pozwalając im na wspólne przeżycie chwil bezpieczeństwa, gdyż jak wiemy, boją się go zwierzęta, oraz przyjemności z ogrzewania się. Pozwolił także odkryć, że od surowego mięsa lepsze jest to wrzucone w jego płomienie. Możemy wyobrazić sobie, iż czas spędzony w oczekiwaniu na upieczenie się straw, podczas jedzenia oraz następująca po nim błogość miały swój udział w kształtowaniu poczucia wspólnoty u ludzi pierwotnych, co mogło sprzyjać budzeniu się potrzeby kontaktu i wymiany, a tym samym dość znacznie przyczynić się do rozwoju mowy.
Kontekst antropologiczny
Ogień spotykamy w wielu mitologiach, legendach, wierzeniach jako wcielenie bóstwa czy też uosobienie siły, byt o potężnej mocy i znaczeniu. Spośród licznych kulturowych wyobrażeń ognia warto wspomnieć tak oddalone od siebie w czasie, ale jakże bliskie przykłady jaskini Platona, w której ogień zostaje powiązany z sensem życia, czyli ze sferą idei (uwięzieni w jaskini ludzie oglądają tylko na jej ścianie cienie rzucane przez rzeczy znajdujące się przy ognisku), czy też mit wiecznego gotowania w garnku (czyli wiecznego ognia) jako symbolu spajającej ciągłości, obecności sacrum u francuskiego filozofa kultury Rolanda Barthes’a. Ogień był na przestrzeni wieków zjawiskiem kluczowym dla człowieka, a dziś jego odpowiednikiem jest kuchnia ze wszystkimi swoimi piecami, palnikami, płytami indukcyjnymi, do niedawna jeszcze będąca kuchnią na otwartym ogniu, wraz ze swoim przedłużeniem, jakim jest stół, przy którym spożywa się posiłki. Rodzina, która gromadzi się przy wspólnym stole, uczestniczy w jakimś sensie w tym odwiecznym rytuale odnowy i utwierdzenia się w poczuciu wspólnoty.
Kulinarne zwyczaje we Francji
Francja jest krajem, w którym bardzo dobrze widoczna jest wspólnota stołu, jego rola w życiu społecznym i w cementowaniu rodziny, a jedzenie i gastronomia zajmują szczególne miejsce w życiu społecznym. Mówi się nawet, że stół i kuchnia stwarzają rodzinę. Zanim jednak omówię dobroczynne działanie wspólnego biesiadowania, zacznę od wyjaśnienia, że Francuzi mają do kultury jedzenia stosunek co najmniej nabożny (kuchnia zwana jest także francuską sztuką narodową), co ujawnia się m.in. podczas ich podróży do innych krajów, w których często czują się źle z powodu konieczności zmiany przyzwyczajeń w tym zakresie.
Być głodnym, ale tylko o wyznaczonych porach
Podstawową zasadą dotyczącą jedzenia jest przestrzeganie stałych pór spożywania posiłków, co ma swoje odzwierciedlenie nawet w konstrukcjach językowych, gdyż nie mówi się: „Jesteśmy głodni”, ale: „Jest pora jedzenia” („C’est l’heure de manger”). Zasada ta działa w obie strony, gdyż zwracając się do dzieci próbujących wyprosić łakocie lub wręcz manifestujących głód na krótko przed porą jedzenia, rodzice mówią: „Ale przecież nie nadszedł jeszcze czas na jedzenie”. To prawda, że dzieci od niemowlęctwa uczy się czekania na porę posiłku, pozwalając ewentualnie na schrupanie piętki ciepłej bagietki w drodze do domu (pieczywo jest stałym dodatkiem do posiłku, kupuje się je często na krótko przed jedzeniem, aby było jak najświeższe). Wpisuje się to w ogólną tendencję wychowawczą, bazującą na przekonaniu, że rodzic ustala zasady, i nawet jeśli są one trudne w realizacji dla małego dziecka, dobrą rzeczą jest nauczenie się przezwyciężania swoich słabości. Nawet bardzo małemu dziecku tłumaczy się te zasady jak osobie racjonalnie myślącej i oczekuje się z jego strony refleksji i odpowiedniego zachowania.
Co ciekawe, te pory posiłków są dla wszystkich jednakowe: po śniadaniu nie jada się nic co najmniej do godziny 12.00, która to pora dla Francuzów jest magiczną granicą wyzwalającą głód. Nie jada się także pomiędzy posiłkiem w południe, który należy spożyć nie później niż o 14.00, a wieczorną kolacją, która może się rozpocząć nie wcześniej niż o godzinie 19.00. Przedszkole i szkoła też podążają tym rytmem, zatem posiłki w szkole są serwowane o „przepisowych” porach. Jednak dla małych dzieci w przedszkolach robi się wyjątek: jedzą często o 11.30, tak aby później udać się na drzemkę i mieć miejsce na dodatkowy, czwarty posiłek będący ich przywilejem: podwieczorek, serwowany około godziny 17.00.
Innymi słowy, we Francji ludzie są głodni o wyznaczonych porach, i w dodatku wszyscy mniej więcej w tym samym czasie. Widoczne jest to na przykładzie placów zabaw, które regularnie pustoszeją około południa i wieczorami przed 19.00. Taka punktualność może wydawać się przesadna, ale ma ona kluczowe znaczenie dla wspólnego spożywania posiłków w rodzinie: w każdym z domów godzina wieczornej kolacji jest podobna, najczęściej przypada ona pomiędzą 19.00 a 21.00 w tygodniu. Znaczy to, że prawie we wszystkich domach w całej Francji o tej samej porze cała rodzina gromadzi się przy stole. Czas ten został więc uznany za czas prywatny. Dlatego nikt nie przyjdzie przypadkiem o tej porze w odwiedziny, niegrzeczne byłoby także dzwonienie do kogoś w czasie zarezerwowanym na wieczorny posiłek. Tak więc taka „narodowa dyscyplina” ostatecznie sprzyja gromadzeniu się rodziny w całkowitym spokoju.
Trzy posiłki dziennie – od najmniejszego do największego
Typowy francuski kulinarny rozkład dnia to małe i szybkie śniadanie, zjadane przed wyjściem do pracy czy też szkoły lub po drodze w kawiarni (wersja dla zabieganych to mała czarna kawa plus rogalik). Zawsze jednak jest to śniadanie składające się tylko i wyłącznie ze słodkości, popijanych kwaśnym sokiem pomarańczowym (często wyciskanym ze świeżych owoców w domu). Jedzenie słonych rzeczy przed południem uważane jest za naruszenie niepisanych zasad żywieniowych. We Francji istnieje przewidziana przez prawo przerwa obiadowa, wynosząca od jednej do dwóch godzin, więc południowy ciepły posiłek zjada się w kantynie w pracy lub w szkole bądź też w restauracji.
Posiłkiem, który jednak interesuje nas w szczególności, jest kolacja. Jest to swoisty finalny moment dnia, w którym z zasady biorą udział wszyscy domownicy po powrocie z pracy lub szkoły. Najistotniejszy jest czas jej trwania: na wspólny posiłek należy przeznaczyć co najmniej godzinę. Z rozmów z Francuzami wynika, że najbardziej docenianym momentem kolacji jest czas spędzony wspólnie przy stole po spożyciu głównego dania. We Francji nie odchodzi się od stołu zaraz po jedzeniu, takie zachowanie mogłoby być odebrane w najlepszym przypadku jako brak manier, a w najgorszym jako obraźliwe. Długiemu przesiadywaniu w rodzinnym kręgu sprzyja rytuał następujących po sobie elementów, przy czym niektóre mogą być pomijane w zależności od preferencji biesiadników. Tradycyjna francuska kolacja składa się z: przekąsek przegryzanych do „aperitifu” (mała ilość lekkiego alkoholu na podsycenie apetytu), zupy, przystawki, dania głównego, deski serów, deseru, kawy (tak, po kolacji niektórzy piją kawę „na trawienie”) lub herbaty ziołowej czy też owocowej, zwanej „tisane”. Ucztowanie w pełnym wydaniu trwa około dwie godziny. Do posiłków pije się głównie wodę i do tego przyzwyczajane są już maleńkie dzieci w żłobkach i nieco większe w przedszkolach (restauracje podają wodę do posiłków bez naliczania dodatkowych opłat). Dla dorosłych jest także wino, którego podstawową funkcją jest podkreślanie smaku potraw.
Znaczenie wspólnych posiłków dla więzi rodzinnych
W trakcie głównego posiłku dnia, a także pomiędzy kolejnymi jego „odsłonami”, dobre wychowanie nakazuje prowadzenie konwersacji, co może przybierać różne formy, od intymnych tematów rodzinnych w przypadku domowej kolacji, do bardziej powierzchownych rozmów w przypadku spotkania w gronie znajomych. Zasada pozostaje jednak niezmieniona: jedzenie jest także pretekstem do spędzenia ze sobą czasu. W przypadku rodziny może mieć to decydujące znaczenie, ponieważ kolacja to często jedyny moment w ciągu dnia, w którym wszyscy są razem, mają dla siebie czas i opowiadają sobie zdarzenia z danego dnia pracy, szkoły, czy też po prostu swoje przeżycia i przemyślenia. Jest to pewnego rodzaju podsumowanie danego dnia i przygotowanie się do wyzwań czekających na każdego od następnego ranka.
Istotny z punktu widzenia rozwijania więzi w rodzinie jest zwyczaj dbania o współbiesiadników, serwowania sobie nawzajem wody, wina i potraw znajdujących się na stole w trakcie posiłku. Uczy on na pewno troski o najbliższych, pozwala także w bardzo prosty sposób na symboliczne odtwarzanie gestu dawania i brania, będącego jednocześnie gestem szczodrości i wzajemnej pomocy. Idealna sytuacja to taka, w której tych momentów nie zakłóca telewizor, komputer ani żaden inny ekran, w ten sposób czas posiłku jest zarezerwowany tylko i wyłącznie dla osóh znajdujących się przy stole. Pozwala to na jak najpełniejsze korzystanie z tych jakże cennych chwil. Poza tym zgubny wpływ stosowania ekranów jako uspokajacza dla dzieci na czas jedzenia został wiele razy udowodniony: sprzyja to pojawieniu się swoistego odruchu warunkowego u dzieci i nastolatków, mogącego utrzymywać się przez całe życie, a mianowicie potrzeby przeżuwania czy wręcz kompulsywnego przejadania się podczas oglądania filmów czy też programów.
W naszym zabieganym świecie takie przebywanie przy kolacji może stać się jedynym momentem dnia, kiedy rodzina się spotyka i ma dla siebie czas. Dobrze jest wykorzystać go na wymianę poglądów, podzielenie się problemami, wzajemne odkrywanie się. Wystarczy zacytować choćby dietetyczkę Marie Breton, autorkę książki À table en famille ! („Do stołu całą rodziną!”): „Rodziny regularnie zjadające razem posiłki mają bardziej rozwinięte poczucie wspólnoty rodzinnej, a ich więzi są silniejsze”. Dzieci z rodzin zjadających wspólnie posiłki mogą liczyć na większe wsparcie rodziców, a ich późniejsze wzajemne relacje są bardziej udane. Takie codzienne spotkanie jest swego rodzaju papierkiem lakmusowym rodzinnego życia, zwierciadłem relacji pomiędzy poszczególnymi jej członkami, i nawet jeśli przy stole dochodzi do nieprzyjemnych wymian zdań czy wręcz kłótni, ma to ostatecznie terapeutyczne znaczenie, gdyż następnego dnia wszyscy znów się spotkają i nastąpi swego rodzaju zawieszenie broni lub całkowite zażegnanie konfliktu.
Uczestnictwo dzieci w rodzinnym posiłku
W rytuał ten są włączane już najmłodsze dzieci, od momentu, w którym potrafią siedzieć w krzesełku dla niemowląt, ucząc się w ten sposób uczestniczenia we wspólnym spędzaniu czasu przy stole, ale także smakowania nowych potraw. Poprzez naśladownictwo i obserwowanie zachowań współbiesiadników uczą się samodzielnego jedzenia. Psychologowie zauważyli także, iż dzieci od niemowlęcia przyzwyczajane do brania udziału w posiłkach chętniej uczestniczą w nich w wieku dojrzewania. Zważywszy na czas trwania posiłku może to być dla nich oraz także dla rodziców ogniowa próba cierpliwościu. Stałe godziny posiłków, ich rytualna powtarzalność w istocie stwarza dzieciom poczucie bezpieczeństwa, dając im punkt odniesienia. Cytowana powyżej Marie Breton przypomina także, że pozwalanie dzieciom na pomoc w przygotowywaniu posiłków dodatkowo wzmacnia rodzinne więzi i wpływa na kształtowanie poczucia wartości u najmłodszych. Co ciekawe, autorka À table en famille! zauważa także, że wspólne znoszenie naczyń ze stołu i zmywanie po zakończonym posiłku przez rodziców i ich latorośle, ułatwia dzieciom i nastolatkom podejmowanie trudnych tematów i stwarza okazję do zwierzeń. Również wspólne planowanie posiłków jest dobrą metodą na włączenie dzieci w życie rodziny, na powierzenie im symbolicznej odpowiedzialności za to, co będziemy jutro jeść. Tak więc żaden z elementów towarzyszących wspólnemu jedzeniu nie pozostaje bez znaczenia dla funkcjonowania rodzinnego rytuału.
Autorka jest absolwentką kulturoznawstwa Wydziału Nauk Społecznych UAM w Poznaniu. Została mamą we Francji, gdzie mieszka i pracuje jako tłumaczka języka francuskiego, a jako kulturoznawca obserwuje tamtejsze modele wychowawcze.
Korzystałam z książki: Marie Breton, À table en famille!, Flammarion Québec 2006.