Pójście do przedszkola to jedno z najważniejszych doświadczeń w życiu dziecka, a także jego rodzica. Wiele mówi się o tym, jak powinna przebiegać dobra adaptacja i co należy robić, aby ułatwić maluchowi pierwsze dni rozstania. Bywa jednak tak (i wcale nie jest to rzadka sytuacja), że mija kilka tygodni, przewidywany okres adaptacyjny dawno mija, a dziecko nadal każdego ranka płacze i twierdzi, że przedszkola nie lubi.
Dla niektórych rodziców poranne odprowadzenie dziecka do przedszkola to prawdziwy horror. Ich pociecha najpierw nie chce wstać z łóżka, następnie odmawia ubrania się, zjedzenia śniadania, umycia zębów, założenia kurtki. Płakać zaczyna albo jeszcze w domu, albo już w przedszkolu. Do sali jest wnoszone przez nauczycielkę, a ostatnim obrazem, jaki rodzic widzi przed pójściem do pracy, jest mokra od łez buzia malucha. I tak jest codziennie, pięć dni w tygodniu.
Po co dzieci chodzą do przedszkola?
Przedszkole jest ważne dla rozwoju społecznego dziecka m.in. poprzez kontakt z rówieśnikami. Jedną z głównych ról przedszkola jest przygotowanie dzieci do pójścia do szkoły. Nauczyciele, realizując treści podstawy programowej wychowania przedszkolnego, wyposażają dziecko w umiejętności przygotowujące do nauki czytania, pisania, liczenia, przekazują podstawową wiedzę o świecie. Oprócz tego dzieci mają zajęcia umuzykalniające, plastyczne, zapobiegające wadom postawy, uczą się języków obcych – wielu z tych aktywności nie da się odtworzyć w warunkach domowych. Przede wszystkim jednak, poprzez swobodną zabawę z rówieśnikami, dzieci mogą w pełni rozwijać się fizycznie i emocjonalnie.
Niewielu jest rodziców, którzy omawiają z dzieckiem kwestie związane z pójściem do przedszkola. Najczęściej odbywa się to tak, że któregoś dnia dorosły informuje, że za jakiś czas dziecko ma po prostu pójść do przedszkola. Stawia małego człowieka przed faktem dokonanym, nie wyjaśnia – dlaczego, nie informuje, co zmieni się w jego życiu. Co więcej, w wielu sytuacjach, kiedy dziecko zachowuje się niewłaściwie, rodzic nieświadomie podsyca lęk. „Czekaj, czekaj, pójdziesz do przedszkola, to tam już nie będziesz tak robił” – te i podobne stwierdzenia nie tylko niczego nie rozwiązują, ale też tworzą w głowie dziecka negatywny obraz przedszkola.
Przedszkole to nie dom
Coraz częściej w przedszkolach, szczególnie prywatnych, można zaobserwować zwyczaj zwracania się przez dzieci do nauczycielek per „ciocia”. Nie ma się jednak co oszukiwać: przedszkole to nie dom, a nauczycielka, przynajmniej na początku, nie jest w stanie zastąpić dziecku bliskiej osoby z rodziny. Przede wszystkim dlatego, że dziecko w przedszkolu nie jest samo. Grupa najczęściej liczy 25 dzieci i nie ma takiej możliwości, aby jeden nauczyciel mógł cały swój czas i uwagę poświecić jednemu dziecku. Może więc ono czuć się samotne i pozostawione samo sobie – tym bardziej jeśli w domu uwaga jest skupiona wyłącznie na nim. Pojawiają się też różnego rodzaju nakazy i zakazy, których dziecko mogło wcześniej nie znać, np. konieczność ustawiania się w pary, zajęcia edukacyjne o określonej godzinie, oczekiwanie, że maluch będzie dzielił się zabawkami z innymi dziećmi. Są to rzeczy nowe i trudne, które należy tłumaczyć i o których należy rozmawiać, czasem wielokrotnie. Dzieci, które są pozytywnie „uprzedzone”, co je czeka w przedszkolu, łatwiej i szybciej przyzwyczajają się do zmian.
Szukając przyczyn niechęci dziecka do chodzenia do przedszkola, warto skonsultować wątpliwości z nauczycielem. To z nim maluch spędza czas, gdy rodzica nie ma w pobliżu i to on widzi, w jaki sposób dziecko zachowuje się w przedszkolu. Od nauczyciela można uzyskać informacje o mocnych i słabych stronach dziecka, a także wskazówki, jak z nim pracować i rozmawiać, aby ułatwić mu pobyt w przedszkolu. Jeśli dziecko jest niesamodzielne, bo w domu jest karmione i ubierane, w przedszkolu może wstydzić się prosić o pomoc. Może się też okazać, że czas, jaki spędza w przedszkolu, jest dla niego zbyt długi, dlatego pod koniec jest rozdrażnione i płaczliwe.
Wielkie „halo”
Jak wspomniano, pójście dziecka do przedszkola to ważny moment w życiu rodziny. Czasem… zbyt ważny. Wyobraźmy sobie sytuację, że to dorosły ma spędzić kilka godzin w miejscu, którego nie zna, z ludźmi, o których nic nie wie i z szefem, który nieustannie wszystkim zarządza. Mało tego: znajduje się tam nie z własnej woli, tylko dlatego, że ktoś mu każe. Nie zna zasad i obowiązujących reguł, czuje się zagubiony. Kiedy wraca do domu, nadal nie ma spokoju: jest nieustannie wypytywany, jak było, co powiedział szef, co robili inni, czy aby na pewno zjadł obiad i czy na pewno wszystko było w porządku. Tymczasem on ma ochotę już tylko odpocząć i nie opowiadać o wszystkim. Podobnie jest z dziećmi. Oczywiście, troska rodziców jest zrozumiała, ale dzieci, które nie przepadają za przedszkolem, na ogół też nie lubią o nim opowiadać – a to one najczęściej zasypywane są pytaniami. Czasem więc warto po prostu im odpuścić i jak najmniej mówić o przedszkolu. Traktować je jak coś normalnego, jak miejsce, do którego się idzie, z którego się wychodzi… i o którym na jakiś czas się zapomina. Dziecko nie ma wtedy poczucia, że jego życie skoncentrowane jest wokół przedszkola. I że nawet jeśli poranne wyjście znów okaże się ciężkie, to nie będzie to głównym tematem dnia, omawianym przy każdej okazji.
Liczą się drobiazgi
Nie ma dzieci, które nie lubią chodzić do przedszkola, bo… nie lubią i już. Bardzo często za dziecięcą niechęcią kryją się drobiazgi. Sprawy, które, z punktu widzenia dorosłego są mało istotne, dla dziecka mogą mieć inną wagę. Jednym z przykładów ilustrujących ten problem może być np. kwestia… znaczka w szatni.
Pewna trzylatka codziennie rano po wejściu do przedszkola zaczynała płakać. Rodzice, w dobrej wierze, zapewniali ją, że będzie się dobrze bawić, a oni szybko po nią przyjdą. Dziewczynka po wejściu do sali szybko się uspokajała, jednak „wejścia” zawsze wyglądały podobnie. Sytuacja trwała kilka miesięcy, zanim opiekunowie zwrócili uwagę, że dziecko prawie zawsze pokazuje paluszkiem na znaczek umieszczony na jej półce. Znaczek ten przedstawiał cebulę, podczas gdy na znaczkach innych dzieci były piłki, lalki i misie. Nikt nie zwrócił na to uwagi, nikt, z wyjątkiem trzylatki, która nie potrafiła wyjaśnić, że wolałaby inny obrazek. Gdy go zmieniono, poranny płacz ustał prawie zupełnie.
Często wystarczy zmienić jedną rzecz, a nastawienie dziecka do przedszkola ulegnie poprawie. Może się okazać, że dziecko nie lubi od razu żegnać się z rodzicem po przyjściu do przedszkola i wchodzić do sali – wtedy wystarczy przyjechać do przedszkola kilka minut wcześniej, by znalazł się czas na całusy i przytulanie. Niektóre dzieci niepokoją się, gdy nie wiedzą, kiedy rodzic po nie przyjdzie. Dzieje się tak, gdy dziecka nie odbiera jedna osoba i mama przychodzi np. po pierwszym daniu, a tata dopiero po podwieczorku. Prosta informacja o tym, kto i kiedy będzie dziecko odbierał, może rozwiązać sprawę. Znalezienie przyczyny, szczególnie, gdy problem dotyczy młodszego dziecka, może nie być łatwe, ale z pewnością odkrycie jej wiele ułatwi. I dziecku, i rodzicom.
A może do specjalisty?
Jeśli mimo upływu dłuższego czasu dziecko ciągle twierdzi, że nie chce chodzić do przedszkola, warto słuchać wskazówek nauczycieli. Słuchać… i stosować się do nich. Jeśli wychowawca twierdzi, że dziecko mówi niewyraźnie, przez co utrudniona jest jego komunikacja z dziećmi i dorosłymi – należy udać się do logopedy. Jeśli nie lubi hałasu, denerwują go metki przy ubraniach i nie jest w stanie siedzieć z dziećmi na dywanie dłużej niż piętnaście sekund – pomocne mogą okazać się zajęcia z integracji sensorycznej.
Specjalistą, którego rodzice często się boją (niesłusznie!) i u którego wizytę odwlekają, jest psycholog. Na bezpłatną wizytę można umówić się w poradniach psychologiczno-pedagogicznych, działających w każdym większym mieście. Może okazać się, że niechęć malucha do przedszkola jest konsekwencją tego, co dzieje się w domu. Rodzice często nie zdają sobie sprawy, jak bardzo stresujące może być dla dziecka np. pojawienie się młodszego rodzeństwa, z którym mama zostaje w domu, podczas gdy dotychczasowy jedynak musi spędzać czas w przedszkolu.
A co, jeśli naprawdę nic nie pomaga? Jeśli mimo rozmów, tłumaczeń i szukania pomocy w różnych miejscach dziecko każdego ranka na samą myśl o przedszkolu wybucha płaczem? To zrozumiałe, że wielu rodziców wolałoby usłyszeć coś innego, ale czasem trzeba po prostu cierpliwie przeczekać. Naprawdę rzadko słyszy się o dzieciach, które płaczą przez wszystkie lata chodzenia do przedszkola.
Jak ułatwić rozstanie?
Praktyczne wskazówki dla rodziców
Oto lista zdań zakazanych, których przedszkolakowi nie wolno mówić:
Autorka jest absolwentką filologii polskiej na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu, a także studiów podyplomowych z terapii pedagogicznej z arteterapią oraz pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej. Na co dzień pracuje w jednym z wrocławskich przedszkoli, a także prowadzi zajęcia indywidualne z dziećmi ze specyficznymi trudnościami w nauce.