Temat zdrowego żywienia w szkołach stał się głośny po wprowadzeniu surowych zasad dotyczących sprzedawania przekąsek w sklepikach szkolnych. Skutki okazały się odwrotne od zamierzonych: sklepiki szkolne z razowym pieczywem i świeżo wyciśniętymi sokami świeciły pustkami, a uczniowie i tak jedli na przerwach batony i chipsy, tylko kupowali je gdzie indziej. Same zakazy, bez edukacji, nie zdały egzaminu. Mogłoby się wydawać, że wprowadzenie w życie zasad zdrowego żywienia w szkole wymaga wielu nakładów finansowych i środków.
Nawyki żywieniowe dzieci nie są łatwe do zmiany, gdyż szybko przyzwyczajają się do swoich ulubionych potraw i smaków. Jednak warto powalczyć o ich zdrowie weryfikując zasoby, jakimi w tej sprawie może dysponować szkoła oraz rodzice. Kluczem, jak zwykle, jest zaangażowanie wszystkich zainteresowanych i… pomysł, jak trafić do dzieci. Taki właśnie pomysł ma Szkoła Podstawowa nr 29 w Łodzi, w której podjęto szereg ciekawych i skutecznych działań dla uczniów.
Mały szef kuchni
Jedną z realizowanych w szkole inicjatyw jest „Mały szef kuchni”, czyli wspólne gotowanie… – mówi Marta Grzelak, nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej.
– Ważne dla nas jest to, by zachęcić do zdrowego odżywiania nie tylko dzieci, ale i rodziców. Spotykamy się mniej więcej raz w miesiącu, w godzinach popołudniowych, by rodzice również mogli uczestniczyć w zajęciach. Nauczyciele, rodzice i dzieci przygotowują zdrowe posiłki. Zawsze jest motyw przewodni – np. wybrane warzywo, owoc albo kasza. Dzieci nie zawsze lubią kaszę, dlatego poznają sposoby jej przyrządzenia w taki sposób, by była smaczna, zdobywają też wiedzę o jej walorach odżywczych. By uwrażliwić uczniów na wartość sezonowości i świeżości składników, potrawy są przygotowywane z warzyw i owoców występujących w danej porze roku. Można wówczas bez trudu dostać je w sklepach.
Dla inicjatorów „Małego szefa” ważne jest przekazywanie tradycji wspólnego gotowania potraw. Pokazanie dzieciom, że gotowanie może być przyjemne, przebiegać w wesołej atmosferze, że można się przy tym bawić i dobrze współpracować. Wiadomo, że są czynności w kuchni, które ze względu na bezpieczeństwo wykonują rodzice, np. obsługa miksera czy wykrojenie jakiegoś elementu, ale dzieci naprawdę mogą wiele zrobić same.
Akcja „Mały szef” jest prowadzona w trzeciej klasie, bo wychowawcy klasy łatwiej jest dotrzeć do rodziców i uczniów. Zajęcia prowadzone są od trzech lat. Cieszą się dużym powodzeniem, dlatego w planach jest rozszerzenie akcji na inne klasy. Co ciekawe, zajęcia kulinarne nie są prowadzone w ramach żadnego projektu czy dofinansowania, opierają się na dobrej woli wychowawcy, rodziców i uczniów. Nie robimy drogich potraw wymagających dużych nakładów finansowych bo nie o to chodzi. Ważne jest, by produkty były zdrowe i świeże, aby używać do gotowania jak najwięcej warzyw i owoców. Każdy uczestnik przynosi je ze sobą. Grupa korzysta z przestrzeni stołówki i wyposażenia kuchni szkolnej.
Propagujemy spożywanie zdrowych drugich śniadań. Zachęcamy do szukania alternatywy dla niezdrowych batonów czy innych przekąsek. A jeśli już musi być batonik, to z dodatkiem warzyw bądź owoców. Za przyniesienie zdrowego śniadania dzieci zbierają punkty, które co miesiąc są podsumowywane. Wybrana zostaje królowa i król warzyw i owoców, nagroda też jest oczywiście warzywno-owocowa. – Okazało się, że dzieciom nie zależy na nagrodach tylko na tym, by się zmieniać, robić coś ciekawego. Dzieci cieszą się też z wywierania wpływu na rodziców. Chwalą się, że poprosiły o coś innego niż słodki rogalik do szkoły i dostały np. jabłko czy marchewkę.
Oprócz „Małego szefa kuchni” i zdrowych śniadań, podobnie jak w innych szkołach, działa też projekt „Warzywa i owoce w szkole” na drugie śniadanie. Świeże, sezonowe produkty rozdawane są w paczkach podczas długiej przerwy. Ponadto sklepik szkolny oferuje produkty o niskiej zawartości cukru i tłuszczu. W automacie są zdrowe przekąski – zamiast chipsów orzeszki, rodzynki, ciastka zbożowe. Naprawdę ciężko jest u nas w szkole dostać coś niezdrowego.
„Start po zdrowie”
Wszystko zaczęło się wtedy, gdy odwiedziła naszą szkołę wykładowczyni w ramach projektu „Start po zdrowie” – mówi Jagna Alabrudzińska, nauczyciel przyrody, klasy IV – VI. Poprowadziła wykłady poświęcone zdrowemu żywieniu, m.in.: dotyczące zawartości cukru w gotowych produktach, w tym w napojach. Stąd narodził się pomysł, by grupa dzieci zaangażowanych w prowadzone przeze mnie kółko przyrodnicze przygotowywała zdrowe produkty.
Akcja zaczęła się od przygotowania soków. Owoce i warzywa zakupiono z funduszy Rady Rodziców, nauczyciele przynieśli sokowirówki i blendery. Dzieci przygotowywały soki, by pokazać różnicę między produktami przygotowywanymi w domu a gotowymi, kupowanymi w sklepie. Okazało się, że samodzielnie wyciśnięty sok jest nie tylko tańszy, ale i zawiera znacznie więcej cennych składników odżywczych. Tak narodził się projekt „Kolorowe zdrowie” – dzieci z koła przyrodniczego przygotowują cyklicznie akcje „zdrowy bufet”. Jesienią motywem przewodnim był kolor czerwony – soki owocowe i warzywne o tej barwie dzieci wykonywały pod opieką nauczyciela przyrody i pedagoga szkolnego. Po feriach, w ramach smakołyków ostatkowych, wyczarowują przysmaki pod hasłem „zdrowej czekolady” np. musy bananowo-czekoladowe, których nie trzeba dosładzać czy domową „nutellę”. – Dzieci je uwielbiają – zapewnia nauczycielka. – Wiosną przygotujemy „talerz zielony” – z kiełkami, rzeżuchą i podobnymi składnikami.
Dzieci z koła przyrodniczego przygotowują co roku plakaty pod tytułem „Ile w tym jest cukru?”. Obliczają na podstawie składu produktów ilość cukru w popularnych sokach, napojach, jogurtach i serkach smakowych. – To nasz wkład w uświadomienie ilości zjadanego cukru w produktach uchodzących za zdrowe. W dzisiejszym świecie jesteśmy wręcz bombardowani produktami zawierającymi ukryty cukier.
Aby na zielonym talerzu znalazły się produkty jak najlepszej jakości, uczniowie sami sadzą kiełki, zarówno w klasach I–III, jak i starszych. Używają specjalnych rozsadników, później je obcinają. Ozdabiają też zdrowymi kiełkami kanapki podczas przerw śniadaniowych.
Ekosmyki zmieniają nawyki
Celem innowacji pedagogicznej „Ekosmyki zmieniają nawyki” jest kształtowanie nawyków proekologicznych i prozdrowotnych – mówi Małgorzata Pieleś, nauczyciel klas I–III.
W ramach tych zajęć dzieci uczą się m.in.: segregacji odpadów i zasad prawidłowego odżywiania. Przykładowe tematy zajęć to „Wiem, co jem” – robimy zdrowe i ekologiczne kanapki i koktajle, „Od ziarenka do roślinki”, czyli zabawa w ogrodnika. – Zakładamy ogródek, jak już nam wyrosną warzywa czy dodatki np. szczypiorek, używamy ich do robienia kanapek. Ta innowacja wprowadzona została w pierwszej klasie, czyli działania prowadzimy w mojej klasie wychowawczej już trzeci rok. Inne tematy zajęć to: „Układamy zdrowy jadłospis”, „Idziemy na ekologiczne zakupy”, „Witaminy – gdzie one są – poznajemy piramidę żywieniową”. Te działania prowadzone są we wszystkich klasach I–III. Zwracamy uwagę też na kulturę i estetykę spożywania posiłków – podczas długiej przerwy, wszystkie klasy I–VI, wspólnie z wychowawcami, jedzą razem śniadanie. Dzieci już się do tego przyzwyczaiły i same pilnują ulubionego rytuału.
W szkole są też dwa źródełka – na dwóch półpiętrach można skosztować zdrowej wody bogatej w składniki odżywcze.
Oczami rodzica
– Projekt związany ze zdrowym żywieniem formalnie działa od kilku lat, ale już wcześniej uczulano dzieci, by zawsze w posiłkach znalazły się warzywa i owoce – zapewnia Karolina Kozińska – mama uczennicy ze SP nr 29. Inicjatywa ta ruszyła dwa lata temu, od kiedy pojawiła się kontrowersyjna ustawa o zdrowym żywieniu w szkołach.
Sklepik, w którym do tej pory sprzedawano chipsy i słodycze, przejęła nowa właścicielka. Pojawiły się przygotowywane na świeżo kanapki z sałatą, wędliną, serem, jabłka sprzedawane na sztuki, automat z pomarańczami. – Nie wiedziałam, że coś takiego istnieje – mówi K. Kozińska – po naciśnięciu guzika pojawia się w kubeczku świeżo wyciskany sok z pomarańczy. Dzieci cieszyły się już z samej obsługi takiego urządzenia.
Na zebraniach nauczycieli z rodzicami zaczęto się zastanawiać, jakie działania warto podjąć. Z inicjatywą wyszli nauczyciele, Rada Rodziców ją zaakceptowała.
– Jako rodzice podpisaliśmy deklarację, że nie będziemy dzieciom dawać do szkoły chipsów, tylko pożywne śniadania, a do picia soki, wodę mineralną. Owszem, zdarzało się, że niektórzy rodzice nie do końca przestrzegali ustaleń, bo „Syn tak lubi jeść wafelki, to muszę mu dać”, ale powoli świadomość zaczęła się zmieniać. Teraz takie przekąski w teczkach dzieci zdarzają się bardzo rzadko.
Jak twierdzi K. Kozińska, same maluchy bardzo stanowczo reagują na próby pakowania kanapek z nutellą. Trzeba im trochę zaufać. Jeśli dzieciom wytłumaczy się zasady zdrowego żywienia, z czego one wynikają i jakie korzyści przyniesie ich przestrzeganie, same się pilnują. Mówią „Mama, ale ja nie mogę jeść chleba z nutellą”. Przyznam, z ręką na sercu, że czasem się zdarza, że akurat skończy się w domu sałata czy inne produkty, za to jest nutella, ale nie ma mowy, by moje dzieci się na to zgodziły. Mówią „Mama, dostanę w szkole minusa, jeśli to ze sobą wezmę”.
Pewnie nie bez znaczenia jest fakt, że decyzję podjęto wspólnie, a deklaracja była podpisywana przez rodziców imiennie. Zorganizowano też dla rodziców prelekcje o zdrowym żywieniu dla dzieci. Nacisk położono na to, by rodzice zwracali uwagę na zdrowe żywienie, bo szkoła sama nie jest w stanie wiele zdziałać. Jeśli rodzice nie przestrzegali zasad ujętych w deklaracji, zwracano im uwagę na zebraniach, przypominano, że to dla dobra dzieci. Większość rodziców z ulgą przyjęła inicjatywę szkoły, że ktoś wesprze ich w tym obszarze, że dzieci będą zachęcane do zdrowego jedzenia, a nawet z tego rozliczane.
Zajęcia kulinarne są dobrowolne, niejako nadobowiązkowe, ale wszyscy chętnie w nich uczestniczą. Czasem nie jest łatwo dostosować godziny pracy rodziców do godzin „Małego szefa”, ale zawsze zbiera się kilkanaście osób. – Zajęcia przekładają się też na to, co dzieje się w domu – mówi K. Kozińska – nie ma problemu, by dzieci sobie coś odgrzały czy same przygotowały do jedzenia. Chętniej pomagają w kuchni albo proponują: „Mama, zróbmy coś razem”. Myślę, że nie tędy droga, by czegoś zakazać, jak we wspomnianej ustawie. Lepiej jest zachęcać, pokazywać alternatywę, przekonywać, że zdrowe produkty też są „jadalne”, smaczne.
Akcja nadal trwa, szkoła cały czas jest zgłaszana do różnych akcji związanych ze zdrowym żywieniem. Widać jej zaangażowanie już od wejścia: są plakaty, wystawy, zdjęcia związane z tematem. Działa stołówka szkolna, pełnowartościowe obiady są przygotowywane na miejscu. Dodatkowo dzieci dostają do obiadów jogurt, zdrowy deser, owoc czy marchewkę. – Oczywiście zdarza się, że po wyjściu ze szkoły dzieci zjadają w pobliskim sklepie hot-doga – przyznaje K. Kozińska – nie da się zapanować nad wszystkim, ale zmiana świadomości i nawyków żywieniowych jest bardzo wyraźna.
Marysia Kozińska, uczennica SP nr 29, 11 lat pytana o akcje związane ze zdrowym żywieniem w jej szkole, dopowiada z przejęciem – Mamy projekt „Warzywa i owoce w szkole”. Rozdawane jest mleko, w młodszych klasach marchewki, zimą gruszki i jabłka. Ja należę do samorządu, co roku robimy różne plakaty o zdrowym żywieniu, np. o tym, żeby nie pić coca-coli. Plakaty wiszą zawsze na pierwszym piętrze. Przygotowujemy też apele na temat zdrowego żywienia w szkole. Za promowanie akcji w naszej szkole dostajemy dodatkowe oceny oraz nagrody. Mamy konkursy plastyczne i inne związane z tematem. Mnie się to bardzo podoba.
Jak widać, pomysły dorosłych dotyczące promocji zdrowego żywienia mogą spodobać się maluchom. Nie muszą to być sztywne wykłady, oparte na pouczaniu dzieci przez „mądre głowy”. Jeśli to, co dorośli głoszą pozostaje w zgodzie z tym, co czynią, łatwiej jest przekonać dzieci do zmiany nawyków żywieniowych.