Karoshi to japoński termin oznaczający śmierć z przepracowania. Corocznie karoshi zabiera ponad 30 tys. – będących w sile wieku – Japończyków. Jednakże znacznie częściej to nie śmierć przez pracę, ale sama praca odbiera dziecku rodzica. Dzieje się to poprzez coraz powszechniejsze, również w Polsce, zjawisko pracoholizmu.
Pracoholicy i pracoholizm
Amerykański psycholog Wayne Oates zmarł w 1999 r. Z jego nekrologu zamieszczonego w dzienniku „New York Times” wyczytać można było dwie informacje. Po pierwsze, że w ciągu swojej kariery napisał imponującą liczbę 57 książek. Po drugie, być może nieprzypadkowo, że był autorem definicji słowa pracoholik.
Ten dziś wszechobecny termin ukuty został w eseju Oatesa z 1968 r., w którym autor przyznał się, że jego własne uzależnienie od pracowitości było zaburzeniem zbliżonym do nadużywania substancji odurzających. Oczywiście, przyznał, że pracoholizm jest znacznie bardziej społecznie szanowany niż alkoholizowanie się, że jest to bardziej cecha osobowości, która może pomóc zasłużyć na np. nekrolog w jakimś zacnym czasopiśmie.
Definicja pracoholizmu zaproponowana przez Oatesa zawierała następujące stwierdzenie: „pracoholik to osoba, której potrzeba pracy jest tak wielka, że zaspokajanie jej wywołuje znaczne dolegliwości i wywiera negatywny wpływ na stan zdrowia, osobiste szczęście, relacje międzyosobowe i społeczne” (Oates 1971). Powyższe uzupełnił Cesare Guerreschi, pisząc, że pracoholik na ogół, poprzez całkowite oddanie się pracy, stara się „dużo robić” i przez to czuć się „dużo wartym”, by pozbyć się w ten sposób niepokoju, pustki i polepszyć samoocenę (por. Sęk). Samo słowo, jako neologizm, utworzone w drodze analogii do alkoholizmu, zostało po raz pierwszy użyte już w 1947 r. Współczesna literatura psychologiczna definiuje pracoholizm jako zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, przejawiające się przymuszaniem samego siebie do pracy, niemożnością regulowania własnych nawyków związanych z pracą i nadmiernym zaangażowaniem w nią, aż do zaniedbania innych głównych czynności życiowych.
Skąd się biorą pracoholicy?
Immanentną cechą współczesnego świata jest ciągłe, zwłaszcza w dużych aglomeracjach, przyspieszające tempo życia, któremu wtórują permanentnie rosnące wymagania rynku pracy, a jedyną stałą jest ciągła presja niepewności zatrudnienia. Mieszanka ta patologizuje podstawowe funkcje pracy. Wykonywanie pracy przeradza się w uzależnienie – pracoholizm, który wywołuje dyskomfort, niezadowolenie, a z czasem potrafi zrujnować życie pracoholika i jego najbliższego otoczenia społecznego – rodziny.
Pracoholizm pojawił się również w krajach postkomunistycznych. Wraz z upadkiem gospodarki centralnie sterowanej odrodziły się mechanizmy gospodarki wolnorynkowej, napłynął kapitał zagraniczny oraz powstały korporacje. W sytuacji rosnącego bezrobocia ci, którzy stracili pracę, rozpaczliwie szukali zatrudnienia, żeby utrzymać się przy życiu. Inni z kolei marzyli o menedżerskich posadach lub po prostu chcieli utrzymać się na stanowisku i zarabiać coraz więcej, m.in. by kupować luksusowe towary, odbywać podróże zagraniczne itd. Aby, w mniemaniu pracoholika, dzieci mogły być dumne, że rodzic ma prestiżową posadę, że może im kupić wymarzony sprzęt elektroniczny, markowe ubrania, i że mogą pochwalić się w szkole wspomnieniami z egzotycznych wakacji, mieszkaniem we wspaniałej willi czy apartamencie, a nie w bloku z wielkiej płyty. Tak może wyglądać wędka, ale też i kij, które jeśli nie złowią, to zapędzą w pracoholizm.
Profil pracoholika
Na zjawisko pracoholizmu patrzeć można z wielu perspektyw. Wspólnymi i charakterystycznymi cechami pracoholików są: energia, rywalizacja, niestabilne i chwiejne poczucie własnego „ja”, które sprawia, że łatwo tracą pewność co do swojej wartości, przedkładają pracę nad lenistwo, aktywność nad odpoczynek, przez większość swojego czasu są aktywni, granice między pracą i przyjemnością są u nich rozmyte, tak więc praca dość łatwo i szybko bywa traktowana jako przyjemność. Z kolei część psychiatrów upatruje w pracoholizmie metodę na radzenie sobie ze stresem, w efekcie której pojawiają się takie problemy emocjonalne, jak zaburzenia lękowe i depresyjne nasilane przez cechy obsesyjno-kompulsywne, ale głównym problemem jest depresja. Wskazać też należy, że pracoholicy uciekają w pracę przed trudami i problemami życia prywatnego. Praca jest dla nich formą zagłuszenia strachu przed porażką, daje iluzję kontroli tego, kiedy, jak długo i w jaki sposób człowiek się nią zajmuje. I rzeczywiście kontrola w początkowej fazie rozwoju wydaje się prawdziwa, lecz gdy pracoholizm się nasila, człowiek traci kontrolę i zaczyna dominować przymus pracy. W przeważających ocenach pracoholizm uważa się za formę psychicznego uzależnienia, o dynamicznym, nasilającym się przebiegu.
W domu pracoholika
Narcystyczny pracoholik dąży do perfekcji, kontroluje siebie i innych. Ponieważ ukrywa się pod maską, trudno jest nawiązać z nim prawdziwy, ludzki kontakt. Nękany obawą przed ujawnieniem swego prawdziwego ja, zawsze stara się zachować dystans zarówno w pracy, jak i w rodzinie. Po powrocie do domu, najczęściej bardzo późno, nie potrafi oderwać się od pracy, funkcjonując na peryferiach rodziny i zrzucając wszystkie domowe obowiązki na drugiego rodzica. Czasami jego rola w wychowaniu dzieci ogranicza się do stawiania im zbyt dużych wymagań, żądania sukcesów w szkole i na innych płaszczyznach rywalizacji. Zbyt wymagającemu brakuje empatii, zwykłego serdecznego stosunku do dzieci. Najczęściej jednak pracoholik skazuje swoje dzieci na samotność. Brak im jest zwykłej rodzicielskiej uwagi i wspólnie spędzanego czasu, których nie można zastąpić drogimi prezentami. Ofiarą pracoholika pada niejednokrotnie małżonek, który cierpi z powodu częstych nieobecności drugiej połowy w domu. Te z kolei mogą rodzić podejrzenia o zdradę. Dzieci, obserwując np. przygnębioną matkę i jej pogarszające się relacje z ojcem, mają coraz większe problemy w szkole i gorsze wyniki w nauce, stają się osowiałe i zdekoncentrowane, wzrasta ich obawa, że rodzice rozwiodą się, a świat bezpiecznego dzieciństwa zawali się. Nierzadko, szukając oparcia, nawiązują niebezpieczne kontakty ze środowiskiem narkomanów lub werbowane są do sekt.
Każde uzależnienie odciska silne piętno na życiu rodziny. Tak, jak cierpią dzieci i żona alkoholika, narkomana czy seksoholika, tak cierpienie występuje w domu pracoholika. Pojawiają się zamęt organizacyjny, depresje, poczucie zagrożenia, izolacja od otoczenia. Tak samo jak w przypadku alkoholizmu można mówić o współuzależnieniu. Dotknięta problemem rodzina utrzymuje system uzależnienia jako zamknięty. Jednym z symptomów tego jest to, że osoba współuzależniona za wszelką cenę dąży do zachowania harmonii w rodzinie. Unika się niemiłych tematów rozmów, a mówi się wyłącznie zdaniem współuzależnionych – co pracoholik mógłby chcieć, usłyszeć. Życie zaczyna przypominać sytuację panującą na dworze absolutystycznego satrapy, a skryte pod mimikrą uśmiechów emocje przypominają skandynawskie dramaty. Nikt nie powie, jak się czuje, ani nie zrobi tego, co chce. Nieuczciwość polega na unikaniu prawdy i przemilczeniach. Najcięższą cenę płacą dzieci.
Badanie przeprowadzone wśród amerykańskich uczniów wykazało, że dzieci pracoholików przejawiają o 72% więcej objawów depresji niż dzieci alkoholików. Co więcej, przejawiają one drastycznie wyższy poziom parentyzacji, czyli zjawiska, jakie terapeuci rodzinni nazywają sytuacją, w której to niedorosłe dzieci opiekują się dorosłymi rodzicami poświęcając swoje własne potrzeby, aby zająć się ich potrzebami emocjonalnymi (Carroll, Robinson 2000).
Jak wskazuje w swoim opracowaniu Ewelina Sęk, dzieci wychowywane w rodzinie pracoholika często dostosowują się, przestrzegając specyficznych reguł:
Nie powinno się rozmawiać o problemach, aby uniemożliwić dostrzeżenie innych punktów widzenia, a ponadto stworzyć iluzję harmonijnego życia rodzinnego. Dzieci w obawie przed utratą rodzica, pomimo czasami nieuświadomionego gniewu wypierają negatywne myśli i uczucia. Następnie stosują ten mechanizm, by ignorować nieprzyjemne wydarzenia w przyszłości.
Nie należy pokazywać po sobie uczuć – u rodziców okaleczonych przez uzależnienie często występuje spłycenie uczuciowe i przygnębienie, nie uświadamiają sobie swoich błędów; nagromadzone uczucia powodują niespodziewany wybuch, za który obarczają winą innych.
Między członkami rodziny nie ma komunikacji bezpośredniej – zazwyczaj jakiejś osobie przydziela się rolę posłańca między dwiema pozostałymi. Taki wzorzec komunikacji nie rozwiązuje problemów, a wręcz przeciwnie – rodzi nowe.
Dzieci otrzymują komunikat, że powinny być silne, dobre dla innych, grzeczne i doskonałe – w rezultacie każdą porażkę rozpatrują w kategoriach wielkiego dramatu, z którym łączyć się ma utrata rodzicielskiej miłości i spadek samooceny.
Rodzice oczekują od dzieci, że będą źródłem ich dumy – w rodzinach dysfunkcyjnych wyniki i osoba są nierozdzielne, tzn. dziecko jest dobre z powodu pracy, jaką wykonało, zamiast prawidłowego podejścia, zgodnie z którym dziecko jest wyjątkową osobą, której czasem się udaje, a czasem nie.
„Nie bądź egoistą”, często napominają rodzice – zdrowy egoizm oznacza dbanie o siebie; w rodzinach dysfunkcyjnych dzieci i współmałżonkowie uczą się opiekować innymi, ale często zapominają o własnym zadowoleniu i zdrowiu, a nawet o tym, kim są.
„Postępuj tak, jak ci mówię, a nie tak, jak ja robię” – postępowanie rodziców i ich słowa nie są spójne, powoduje to zamęt w umyśle dziecka; dzieci dorastają w przekonaniu, że ważniejsze jest bycie grzecznym niż uczciwym.
Dzieci uczą się, że zabawa i rozbrykanie to nie jest nic dobrego – dzieci nie potrafią czerpać przyjemności z rozrywki, gdyż staje się ona elementem wywołującym poczucie winy.
„Nie kołysz łodzią” (nie rozrabiaj) – to rodzinne motto – udawanie, że rodzina nie ma problemów, sprawia, że dzieci dorastając boją się porażki i podejmowania ryzyka.
Niezależnie od tego, w jakim wieku są dzieci pracoholików, przejawiać mogą wiele problemów wypływających z dorastania w rodzinie, w której jeden lub oboje rodzice byli pracoholikami. Takie dzieci są o wiele bardziej narażone na zostanie pracoholikami, mają więcej problemów w relacjach międzyludzkich, przejawiają niepewność i wątpliwości co do swojej wartości.
Dzieci pracoholików
Dzieciństwo w domu pracoholika nie jest łatwe, pojawiają się poważne problemy wychowawcze. Pomimo (jednej z niewielu, jeżeli nie wyłącznej, pozytywnej konsekwencji pracoholizmu) solidnego fundamentu materialnego pojawia się wielka przepaść emocjonalna w relacji ro-
dzic–dziecko, której nie są w stanie zasypać najdroższe prezenty. Brak jest wyczuwalnej przez dziecko miłości. Taki brak czułości w relacji rodzicielskiej może być podstawą do zaburzeń równowagi emocjonalnej, zaburzeń depresyjnych i problemów w kontaktach i relacjach międzyludzkich.
Jednym z elementów wychowania dzieci jest dawanie przykładu, a zły przykład to podstawa do błędów, które będą powtarzane przez dzieci. Ta nauka płynąca z domu to fakt, że nieważne są uczucia, ale byt materialny. Konsekwencją pracoholizmu są często problemy małżeńskie, a te rzutują na dziecko. I właśnie te złe emocje to bagaż, jaki przynoszą dzieci z domu do szkoły. Jak wykazały badania przeprowadzone przez Jianghong Li z Ośrodka Badań Społecznych w Berlinie (WZB) chłopcy w wieku 5–10 lat, których ojcowie spędzali w pracy ponad 55 godzin tygodniowo, wykazywali częściej zachowania agresywne, w porównaniu z chłopcami, których tatusiowie pracowali krócej.
Odkrycie jest o tyle ważne, że większość badań skupiała się na godzinach pracy matek, a to przecież kobietom polityka wielu pracodawców oraz przepisy prawa pracy ułatwiają pogodzenie pracy zawodowej z obowiązkami domowymi. Co zaskakujące, badanie nie wykazało, jakoby dziewczynki w tym samym wieku były podobnie dotknięte pracą ojców. Co więcej, nie znaleziono powiązania między godzinami pracy matek a problemami z zachowaniem ani synów, ani córek. Badania przeprowadzono w Australii. Wykazały one, że 16 do 20% badanych australijskich ojców pracowało ponad 55 godzin w tygodniu. Jedną z konkluzji z badań było to, że dzieci mogą wykazywać problemy z zachowaniem w obliczu niewystarczającego czasu spędzanego z rodzicem tej samej płci. Kolejną przyczyną może być brak możliwości spożytkowania energii i wyładowania agresji przez chłopców podczas zabaw z ojcami. Może też chodzić o to, że matki nie otrzymują wystarczającego wsparcia od nieobecnych partnerów, są w rezultacie przeciążone i zestresowane, a jakość opieki rodzicielskiej spada, co przekłada się na zachowanie dzieci, szczególnie chłopców.
Konsekwencje dla pracoholika
Nadmierne uzależnienie od pracy może stanowić zagrożenie dla zdrowia psychicznego i fizycznego. Pracoholicy coraz częściej trafiają do gabinetów psychoterapeutycznych, szczególnie w krajach zachodnich. Nękają ich stany lękowe. Boją się porażki, że opanuje ich lenistwo, że ktoś odkryje ich prawdziwe oblicze, ich słabość i niedoskonałość, że będą prześladowani. Odczuwają narastające zmęczenie i cierpią z powodu depresji. Chcąc ozdrowieć, pracoholicy muszą otworzyć się na siebie i realistycznie ocenić własną sytuację, zrzucić maskę, która oddziela ich od otoczenia, a szczególnie od najbliższych. Pracując powinni zwolnić tempo, odzyskać równowagę, więcej czasu spędzać z rodziną i przyjaciółmi, zmienić priorytety, zrozumieć, że pieniądze nie zawsze są źródłem satysfakcji i więcej zadowolenia można czerpać z życia duchowego, kontaktu ze sztuką i przyrodą. Praca powinna być środkiem do celu, nie zaś celem.
W przypadku każdego uzależnienia najważniejsza jest profilaktyka, w myśl zasady, że „lepiej zapobiegać niż leczyć”. Być może, brzmi to jak truizm, zwłaszcza, że zaangażowanej w pracę osobie brak jest dystansu, który dałby perspektywę, z której można byłoby dostrzec problem, zanim się rozwinie i będzie wymagał terapii. Gdy będzie ona konieczna, pracoholik może podjąć terapię indywidualną lub grupową. Sama terapia powinna przede wszystkim prowadzić do zwiększenia samoświadomości chorego, aby doprowadzić do poznania przez niego mechanizmów powstawania tego uzależnienia. Ważna jest nauka planowania własnego czasu, tak aby pozwalał na zbilansowanie wszystkich potrzeb, aby móc odbudować więzi rodzinne.
Małgorzata Budkiewicz – absolwentka Wydziału Filologii Angielskiej UW i podyplomowego studium dziennikarskiego (UW).
Roberto Romański – prawnik, pracownik Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Bibliografia:
Carroll J., Robinson B., Depression and Parentification among Adults as Related to Parental Workaholism and Alcoholism, „The Family Journal”, 2000, nr 8.
Johnson S. i in., Mothers’ and Fathers’ Work Hours, Child Gender and Behavior in Middle Childhood, „Journal of Marriage and Family”, 2013, nr 75.
Oates, W., Confessions of a Workaholic.
Sęk, E., Pracoholizm, 1971, http://www.stowarzyszeniefidesetratio.pl/presentations0/pracoholizm.pdf